Dawne fortepiany – za co je lubimy?

Ich brzmienie różni się od brzmienia współczesnych fortepianów. Zanim pod koniec XIX wieku zastosowano odlaną w żeliwie stalową konstrukcję, były całkowicie drewniane, lub prawie całkowicie – z dodatkiem niewielu elementów z kutej stali. Naprężenie zainstalowanych strun było mniejsze – adekwatne do stosowanych konstrukcji. Struny były cieńsze, widmo dźwięku przez nie wytworzonego było bogate w nieharmoniczne tony składowe, które dodawały mu indywidualnego kolorytu. Były słyszalne różnice między poszczególnymi dźwiękami, tak jakby każdy był oddzielnym instrumentem. I tak to, co było podstawową zaletą dawnych fortepianów, stało się przyczyną ustalenia kierunku ich dalszego rozwoju – wyrównania brzmienia poszczególnych dźwięków, a nawet rejestrów. Wzmocniono konstrukcję, zwiększono naprężenie i długość strun, a ich większą grubość rozdzielono na chóry cieńszych strun – po dwie, trzy, a nawet cztery w jednym dźwięku. W ten sposób oczyszczono widmo dźwięku z nieharmonicznych elementów. Ignacy Jan Paderewski, który był świadkiem tych przemian stwierdził, że z tego nowo powstałego instrumentu każdy bez trudu może wydobyć ładny dźwięk. Wrażenie czystości brzmienia potęgował fakt, że widmo dźwięku przesunęło się nieproporcjonalnie w stronę bardzo wysokich składowych, nierozróżnialnych przez ludzki słuch. W przyszłości okazało się jednak, że długotrwałe przebywanie w tak sztucznie sformowanej akustyce jest obciążeniem dla psychiki. Świadczą o tym epizody odejścia i buntu przeciw fortepianowi znanych pianistów  (o nieznanych nie mam danych).

Dlaczego to wszystko się stało? O to warto zapytać muzykologów, a także socjologów. Przyczyna może tkwić w umiejscowieniu fortepianu w kulturze muzycznej w całej jego historii. Mam na myśli duże instrumenty przeznaczone do publicznych występów. Zapotrzebowanie na takie koncerty i budowa odpowiednich do tego fortepianów rozkwitły w pierwszej połowie XIX wieku. Zawód pianisty – artysty zyskał bardzo na znaczeniu, tłumy zbierały się w salach, by posłuchać swoich idoli. Warto zauważyć, że sporą częścią repertuaru były improwizacje grane przez pianistów. Instrumenty z tego okresu idealnie się do tego nadawały, ponieważ dysponowały ogromną paletą barw. Ich brzmienie mogło nawet tuszować ewentualne słabe strony odgrywanych kompozycji. Jednak publiczności to nie wystarczało. Zaczęła porównywać między sobą poszczególnych idoli. A ci zaczęli rywalizować między sobą. Czas zweryfikował ich kompozycje, najlepsze z nich ukazywały się w druku, zaczęły powstawać szkoły gry związane z głównymi ośrodkami kultury. Rywalizacja przeniosła się teraz do branży budowniczych fortepianów, którzy chcieli sprostać nowym wymaganiom w dążeniu do stworzenia idealnego instrumentu, na którym można by odgrywać idealne kompozycje, pod kierunkiem powszechnie uznanych nauczycieli. Nieunikniona rywalizacja szkół gry doprowadziła do ogłoszenia pierwszego międzynarodowego konkursu wykonawczego dla pianistów (rok 1927 – Konkurs Chopinowski).

Rozmaite konkursy są urządzane nadal, ale muzycy jednocześnie sięgają po dawne rozwiązania w dziedzinie  budowy fortepianów. Restaurowane są nielicznie zachowane oryginały, budowane są nowe na ich wzór. Ten powrót można tłumaczyć próbą odtworzenia historycznych utworów muzycznych w ich właściwym brzmieniu. Tak naprawdę –  to skatowana konkursami psychika słuchaczy, a co dopiero wykonawców, szuka odprężenia w bardziej naturalnej akustyce dawnych fortepianów. Ich brzmienie jest zbyt indywidualne, by urządzać na nich zawody. Pianista nie może im niczego narzucić. Jest odwrotnie – powinien współpracować z instrumentem, by to co gra miało sens.

Sztuka jest dziedziną, której obca jest idea rywalizacji.